Interwencja na warszawskim Targówku – pijani rodzice zatrzymani, 3-letni chłopiec bezpieczny
Niecodzienna sytuacja miała miejsce w nocy na warszawskim Targówku. Funkcjonariusze policji musieli interweniować u pijanych rodziców trzyletniego malucha. Dziecko było głodne i znalazło schronienie u swojej babci, natomiast jego rodzice skończyli noc w areszcie. Badanie alkomatem wykazało, że oboje mieli po 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Rodzicom grozi teraz do 5 lat więzienia za narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sprawa jest badana również przez sąd rodzinny i sąd dla spraw nieletnich.
Fotografia towarzysząca temu artykułowi przedstawia scenę z policyjnej interwencji. Widoczny jest policjant w ciemnym mundurze, prowadzący zatrzymanego mężczyznę, który ma na rękach kajdanki. Część twarzy mężczyzny jest zakryta czarnym prostokątem.
Całe zajście rozpoczęło się od telefonu do policji. Babcia trzyletniego dziecka zadzwoniła na komendę po tym, jak podczas rozmowy z córką usłyszała płacz swojego wnuka. Sytuacja bardzo ją zaniepokoiła.
Policyjna patrol próbował dostać się do mieszkania wskazanego przez zgłaszającą, ale na ich wezwanie nikt nie otworzył drzwi. Świadkowie relacjonują słyszany przez domofon bełkotliwy głos i przyciszony płacz dziecka. W pewnym momencie zauważyli, jak z parterowego mieszkania chwiejnie wychodzi para dorosłych z małym dzieckiem. Chłopiec był ubrany jedynie w piżamę i cienką kurteczkę, mimo że na dworze panowały mrozy.
Gdy maluch zobaczył babcię, wyraźnie się ucieszył i przyznał, że jest głodny. Policjanci przeprowadzili kontrolę tożsamości 34-letniej matki i 54-letniego ojca dziecka. Oboje byli widocznie pijani a ich mieszkanie było w totalnym chaosie – pełno było pustych butelek po alkoholu, niedopałków papierosów i rozbitego szkła.
Rodzice zostali zatrzymani, a opiekę nad dzieckiem przejęła babcia. Po badaniu alkomatem okazało się, że oboje mieli 2,5 promila alkoholu we krwi. Pozostali więc na trzeźwienie w areszcie. Śledztwo w tej sprawie prowadzą teraz policjanci z Wydziału ds. Nieletnich i Patologii, którzy powiadomili również sąd rodzinny.
Wczoraj rodzice usłyszeli zarzuty za narażenie swojego syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za to przestępstwo grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawę nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Północ.