Protest ratowników medycznych w całym kraju!
Ratownicy medyczni głośno mówili o potrzebie zmian w ich wynagrodzeniach od wielu lat. Strajk planowali od miesiąca. Ponieważ rząd nie podjął z nimi rozmów ani nie zaproponował żadnego rozwiązania wdrożyli plany w czyny. 1 września dużo z nich poszło na zwolnienia lekarskie lub urlopy na żądanie. Strajk ma potrwać do 5 września.
Ratownicy domagają się podwyżek
W środę zabrakło prawie połowy ratownikach w karetkach. Pracownicy masowo udali się na L4 i zostali w domach. Z 80 karetek dyspozycję do pracy zgłosiło zaledwie 31. Pogotowie radzi sobie jak może. Do lżejszych przypadków i zasłabnięć wysyłani są strażacy, a także śmigłowiec LPR. Strajkuje nie tylko Warszawa, ale także Wrocław, Chełm, Białystok i inne miasta. Ratownicy medyczni, którzy zdecydowali się przyjść do pracy będą mieli więcej wyjazdów do pacjentów.
Warszawa sobie bez wątpienia poradzi z brakami w karetkach. Gorzej mają małe stacje pogotowia. Tam sytuacja może być dramatyczna.
Przedstawiciele ratowników spotkają się jeszcze w tym tygodniu z Ministrem Zdrowia
Na spotkaniu przedstawią swoje propozycje zmian w wynagrodzeniach. Najbardziej pokrzywdzeni czują się pracownicy kontraktowi. Brakuje ratowników medycznych w większości miast w kraju, a obecnie zatrudnieni pracują nawet po 300 – 400 godzin w miesiącu. Pracownicy SOR otrzymują pensje niewspółmierną do ilości poświęcanych godzin i charakteru pracy. Zawód ratownika medycznego to bardzo odpowiedzialna, obciążająca fizycznie i psychicznie praca. Niekiedy ratownicy prowadzą nawet trzy reanimacje pod rząd. Wyjeżdżają po 6 razy w ciągu doby do pacjentów. Nie mają czasu na odpoczynek i odreagowania codziennego stresu w pracy.
W Poznańskim SOR nie pojawił się żaden ratownik
Pierwszego września w Poznaniu nie było ratowników w karetkach. Zorganizowano zastępstwo pielęgniarek. Tylko w Białymstoku z pracy zrezygnowało ponad 150 ratowników. Coraz częściej brakuje chętnych na miejsce odchodzących osób.